Jak ważne jest zdrowe łączenie pokarmów!

Zbliżają się Święta, które obfitują w różnorakie potrawy na naszych stołach, pamiętajmy jednak, także w tym czasie, o rozsądku i zdrowiu.

Łączenie pokarmów to tak rozległy temat, że należałoby go ująć w odrębnej książce.

Podaję tu tylko elementarne zasady, ponieważ w codziennym żywieniu popełniamy masę poważnych błędów.



W filozofii żydowskiej już przed wieloma tysiącami lat nie łączono mleka z mięsem. Przeciętny Polak robi to praktycznie przy każdym posiłku.

Na przykład przy śniadaniu - chleb z masłem (produkt mleczny) i wędliną.

Przy obiedzie - zupa pomidorowa na kościach (już w zasadzie trucizna sama w sobie), ale tego jeszcze mało - dodaje się do niej w trakcie gotowania śmietanę i tym wszystkim zalewa biały makaron lub łuskany ryż.

Dodatkowo zamieniamy masło na masło roślinne lub margarynę.

Smażąc na olejach wysoko oczyszczonych powodujemy, że praktycznie każdy pokarm jest nie do strawienia.

Takie połączenia stawiają nasz organizm w bardzo kłopotliwej sytuacji.

Wszystkie gruczoły trawienne wydzielają soki jednocześnie, powodują wręcz rozkojarzenie w naszym układzie trawiennym.



Do połączeń ciężkostrawnych należą:

- Owoce + białko + warzywa (te składniki jemy oddzielnie!)

- Skrobia + białko + tłuszcze + owoce



Odwrotnością nieprawidłowych połączeń są połączenia dobre, np.:

- kasza + mąka z pełnego przemiału + rośliny strączkowe (fasola, soczewica, soja)

- ryż + kukurydza + fasolka szparagowa + zielony groszek +

- kapusta brukselka + kalafior

- fasola + groch + ryż

Uwaga: w proporcji 1,5 do 4 dają wzrost zawartości białka 43%, czyli w 300 g takiego połączenia jest o 43% białka więcej niż w 300 g jednego z tych składników.

To samo można powiedzieć o połączeniu:

- fasola + groch + kukurydza (tu wzrost zawartości białka dochodzi nawet do 50%).

Rośliny korzeniowe łączymy z korzeniowymi, owoce z owocami, ale przede wszystkim- równowaga w kolorycie. Białe z białymi, żółte z żółtymi ( morele z dynią), czerwone z czerwonymi.

Do mięsa pasują wszystkie rodzaje sałat, kiełki, zielone warzywa jak np. brokuły czy ogórek, ewentualnie warzywa korzeniowe, cytryna, kiszonki, zielona pietruszka, koperek.

Wprawdzie znowu wykraczamy nieco poza właściwy temat tego rozdziału, ale błędem byłoby nie wspomnieć o bardzo modnym w tej chwili zwyczaju umieszczania na etykietach żywności napisu „bez cholesterolu”, a także o niesłusznym przypisywaniu niektórym pokarmom nieprawidłowej roli w żywieniu.

Pokarmy zawierające cholesterol, nawet jego dużą ilość, zjedzone prawidłowo nie czynią szkody w naszym organizmie.

Takim przykładem jest jajko.

Podobnie jest z masłem. Wartość masła jako składnika pokarmowego przekracza wielokrotnie wartość innych tłuszczów.

Należy pamiętać, że nieprawidłowe przyrządzanie nawet dobrego pokarmu, względnie jego złe łączenie lub spożywanie w nieodpowiednich godzinach daje tak zwaną pustą energię. Człowiek, którego waga przekroczyła 100 kg, jest w tak zwanym głodzie energetycznym (choć otyli ludzie twierdzą często, że nic im nie dolega).

Bezwzględnie powinniśmy kierować się ogólną zasadą: jeść mało a dobrze.

Przy przeładowanych stołach często głodujemy.

Huczne przyjęcia, urządzane późnym wieczorem, a nawet wręcz w nocy, wcale nie dają komfortu psychicznego. Przeciwnie - stwarzają agresję.

Jedzenie między godz. 19 a 21 obciąża osierdzie.

A właśnie - według filozofii chińskiej - kanał energetyczny osierdzia jest odpowiedzialny za naszą „zgodę małżeńską”, czyli zgodę w najlepszym tego słowa znaczeniu.

Powstrzymując się w tych porach od jedzenia osiągamy nie tylko spokój psychiczny, ale i to, że nasze organy wewnętrzne, a szczególnie serce, pracują równomiernie.

Zupełnym już nieporozumieniem jest jedzenie jeszcze późniejsze, to znaczy między godz. 21 a 23, który to czas jest przeznaczony dla kanału potrójnego ogrzewacza, a ten z kolei odpowiada za nasz seks.

Praktycznie każdy pokarm może być afrodyzjakiem. Należy spełnić tylko jeden warunek. Nie należy go jeść między godz. 21 a 23!



Proszę spojrzeć na zegar biologiczny.

Po godz. 23 pojawia się na kalendarzu pęcherzyk żółciowy, wątroba - a właśnie wtedy na naszych przyjęciach trzymamy w ręku puchary, śpiewamy „Sto lat”, a na stołach pojawia się słodki deser.

To samo można powiedzieć o narządach wewnętrznych człowieka.

Nie obciążajmy niepotrzebnie naszego organizmu, jedząc całą dobę.



- Dajmy czas naszemu sercu (nie jemy między godz. 11 a 13!)

- Miejmy czas na miłość (nie jedzmy między godz. 21 a 23)

- Pozwólmy wypocząć również całemu naszemu przewodowi pokarmowemu (nie przyjmujmy pokarmów między godz. 18 a 5).



Pamiętajmy, że przyjęcie na 15 minut pozycji leżącej między godz. 13 a 15 nie „zawiązuje nam sadełka”, lecz pozwala wypocząć wątrobie.

Bo - znów zerkając na kalendarz - widzimy, że to okres maksimum energetycznego jelita cienkiego, a przy tym minimum energetyczne wątroby.

I te 15 minut wystarczy całkowicie na wypoczynek wątroby i umożliwi lepsze trawienie.



Nie zdajemy sobie na ogół sprawy z tego, że sami narzuciliśmy sobie i otoczeniu smaki, wygląd i zapachy jedzenia na naszych stołach.

Często niezgodne z podstawowymi normami.

Od 90% osób, które nie przekroczyły 30. roku życia, na pytanie o to, kiedy jadły kaszę jaglaną, otrzymuję odpowiedź, że w ogóle jej nie jadły.

Natomiast świetnie znają smak zapiekanek, chipsów, lizaków i przyprawionych do smaku owoców ananasa zamkniętych w puszce.

O dziwo, mało kto wie, że owoce ananasa w puszce zawdzięczają swój specyficzny smak nie własnemu naturalnemu wdziękowi, a sztucznie wytworzonemu zapachowi metalu.

Partie puszek z ananasami, ulepszone już i pozbawione smaku metalu, nie znajdowały nabywców. W związku z czym ten smak i zapach sztucznie dodano.

Czy po tej wiadomości będzie nam ten puszkowy ananas smakował tak jak wcześniej?

Chyba podobna reakcja wytwarza się w mózgu, gdy dowiadujemy się, że dany pokarm jest dla nas pożyteczny.



Od trzydziestu już lat słyszę od matek zdanie: „Pani doktor, moje dziecko jadłoby same słodycze”.

Pytam wtedy: „A kto pierwszy mu je podał?”

Okazuje się, że ta pytająca, niezadowolona matka.

Jeszcze raz powtarzam: smaki, zapachy, koloryt naszego stołu - wszystko zależy od nas.

Ostatnie badania wykazały, że potrawy składające się z dokładnie tych samych produktów smakują uczestnikom eksperymentu najlepiej, kiedy są podane w najładniejszy sposób, a najgorzej, kiedy są byle jak ułożone na talerzu. Zmienia się to więc w zależności od naszej świadomości, a często nawet - podświadomości.

Ja na przykład przez trzydzieści lat wręcz nie znosiłam zapachu czarnego bzu. Potem, kiedy poznałam liczne korzystne dla człowieka właściwości kwiatu i owocu czarnego bzu, zmieniłam stosunek do tej rośliny. Już nie zamykam okna w aucie, przejeżdżając obok krzaków czarnego bzu, a zimą, popijając sok z czarnego bzu, zawsze mam przed oczami tę piękną roślinę.



Spróbujmy od dzisiaj traktować produkty żywnościowe jako naszych najlepszych przyjaciół, względnie nieprzyjaciół.

Przyjaciół starajmy się pokochać, a nieprzyjaciół spróbujmy wyeliminować z naszego stołu.

Autor: lek. med. Urszula Chorzępa

Udostępnij ten wpis

Komentarze (0)

Brak komentarzy w tym momencie.

Nowy komentarz